Paulo Sousa po debiucie – jest dobrze, czy Brzęczek

Sousa po debiucie – jest dobrze, czy Brzęczek?

SPORT
Przeczytasz w: 5 minuty
5
(5)

Minęła już przerwa reprezentacyjna, gdzie Paulo Sousa, nowy trener reprezentacji Polski zaprezentował swoje umiejętności i to co może wykrzesać z kadry w zaledwie kilka tygodni. Skończyliśmy z dorobkiem czterech punktów po trzech meczach, co nie napawa optymizmem. Czas zmierzyć się z Portugalczykiem i to nawarzone piwo w końcu wypić.

REKLAMA

Polak, Węgier – remis, bramki

Inauguracyjnym meczem kadry Sousy był mecz z naszymi sąsiadami z średniowiecza. Akurat przed tym meczem obchodziliśmy dzień przyjaźni polsko – węgierskiej, co nie odbiło się na miłej atmosferze w Budapeszcie. Puskas Arena zobaczyła wtedy aż sześć bramek, a kibice Biało-Czerwonych byli gotowi wyłączyć odbiornik już kilkukrotnie. Pierwsze minuty nie napawały optymizmem, bo już w szóstej minucie straciliśmy bramkę po szybkiej kontrze Węgrów. Do przerwy graliśmy nijako, nie byliśmy zdecydowani. Ależ musiał być zadowolony pewien trener z Truskolasów, kiedy Szalai wpakował nam drugą bramkę.

Wtedy nasz siwy Portugalczyk zrobił dwie zmiany, które błyskawicznie obróciły losy spotkania strzelając dwie bramki w minutę! Jeżeli ktoś poszedł do łazienki w tym momencie – naprawdę współczuję. Polska grała w końcu na miarę Polski, dominowała i prowadziła grę. Węgrzy byli omamieni po dwóch szybkich ciosach, jednak przyszedł rzut rożny. Willi Orban trafił do siatki, a my znowu byliśmy w złej sytuacji. Jednak kto jak nie Robert Lewandowski, który trafił piłką idealnie pod poprzeczkę. Pod koniec spotkania czerwoną kartkę (zasłużenie) otrzymał Fiola, ale to już nic nie dało i spotkanie zakończyło się przyjaźnie – remisem.

Ładny szpaler, gorsza gra

Plusem tego meczu na pewno jest charakter jaki pokazał zespół, aby wyrwać choć jeden punkt z Budapesztu. Nos trenera we wprowadzeniu Piątka oraz Jóźwiaka, którzy błyskawicznie odmienili losy meczu, był bardzo pozytywny. Prowadziliśmy grę, ale wydaje mi się, że tak chcieli gospodarze. To oni szukali kontr, a my musimy nauczyć się grać przeciwko takim rywalom. Po wejściu Glika wszystko się uspokoiło, ale indywidualne błędy Recy, czy Szczęsnego zadecydowały o tym wyniku. Niemniej jednak jak na debiut, było poprawnie.

Starcie z Andorą

Mecz u siebie, z rywalem z niższej półki, oznaczał spacerek, co w gruncie rzeczy udało się osiągnąć. Wyszliśmy systemem z trzema napastnikami, co cieszyło oko przez to, że nie baliśmy się byle jakiego rywala z Pirenei. Totalnie zdominowaliśmy gości od początku spotkania pozwalając im jedynie na jeden strzał. Statystycznie zmiażdżyliśmy zespół Koldo Alvareza, który na koniec spotkania miał zaledwie 14% posiadania piłki. Gdyby tylko Polacy mieli lepiej skalibrowane celowniki, coś czuję że mogłoby się skończyć nie tylko na pogromie statystycznym. Cieszy na pewno również debiut wielu młodych zawodników, takich jak Piątkowski, Kozłowski, Świderski, czy Płacheta. To pokazuje, że Sousa nie boi się nowych rozwiązań i lubi stawiać na młodych, co w przypadku jego poprzednika było czymś niemożliwym.

Karol Świderski - Polska
Debiut i bramka, brawo Karol!

Trochę długo pukaliśmy do bramki, ale na reszcie worek z bramkami rozwiązał niezawodny Lewandowski. Niestety nasz atak zawodził na tyle, że z piętnastu strzałów, które oddaliśmy, tylko dwa trafiły w światło bramki. Druga połowa to ta sama historia, tylko tym razem te dwa strzały trafiły do siatki. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:0 i jak dla mnie nie było na co narzekać, poza skutecznością. Jednak nie jest to wina trenera, a zawodników. Ostatnio w klubie, jak i w reprezentacji problemy ma Timo Werner, który w klubie trafił ostatnio 15 lutego. Thomas Tuchel opowiedział jak zareagował na to, gdy Niemiec poprosił go o dodatkowy trening z wykańczania akcji.

„Nie potrzebujesz tego. Twoje ciało i twój umysł wiedzą jak trafiać do siatki. Jeżeli kobieta nie chce iść z tobą na randkę, nie możesz jej do tego zmuszać. Poczekaj trochę, daj jej czas i może wtedy do ciebie zadzwoni. Bramki jeszcze nadejdą”.

Myślę, że to był główny problem Polaków w tym meczu.

Reklama: Darmowy bon do Decathlon! – kliknij tutaj

Paulo Sousa i angielski szlagier

Chyba nikomu nie trzeba przedstawiać reprezentacji Anglii, tak samo jak nikomu nie trzeba mówić jak absolutnym klasykiem jest starcie synów Albionu z naszą reprezentacją. Każdemu Polakowi oczywiście najbardziej kojarzy się mecz eliminacyjny do Mistrzostw Świata z 1973 roku rozgrywany na Wembley. Otoczka wokół tego meczu była czymś niespotykanym. Tak miało być i tym razem, a polscy kibice ostrzyli sobie zęby na to starcie. Oczywiście największym tematem była kontuzja Lewandowskiego, który nabawił się kontuzji w starciu z Andorą.

Pierwsza połowa była totalnym blamażem i czymś, czego nie życzyłbym najgorszemu wrogowi. Polacy kompletnie w niej nie istnieli, a jako wisienka na torcie, sędzia wyciągnął przedwczesny prima aprilisowy prezent i podarował karnego Anglikom. Harry Kane bezwzględnie wykorzystał jedenastkę i byliśmy w jeszcze większych tarapatach. Na tym możemy skończyć pierwszą odsłonę. Goście nie pokazali żadnego dobrego zagrania, nie oddali nawet byle jakiego strzału na bramkę. Myślałem, że po przewie będzie gorzej.

Na szczęście się myliłem. Biało-Czerwoni w drugiej połowie w końcu pokazali pazur, a najlepszym tego dowodem był gol Jakuba Modera po błędzie jednego z angielskich obrońców. Rozruszała się nieco ekipa Paulo Sousy, co niestety nie dało nam upragnionego remisu, gdyż pod koniec spotkania kolejny Harry trafił do siatki z woleja. Spotkanie zakończyło się porażką 2:1 i w sumie był to najmniejszy wymiar kary jaki mogliśmy sobie wyobrazić. Naszym wyjściem było bronienie remisu, ale niestety to też się nie udało. Będę bronił jednak naszej reprezentacji, ponieważ brak VAR’u na tego typu rozgrywkach, na takim poziomie to skandal. Gdyby wideoweryfikacja była obecna, czuję że rezultat mógłby być inny.

Anglia - Polska
Czegoś zabrakło – dobrej gry i sędziego bez wady wzroku.

Podsumowanie i krytyka

Myślę, że Sousa jako trener polskiej reprezentacji spisał się średnio. Cztery punkty i czwarte miejsce w tabeli nie napawa optymizmem, ale czego mieliśmy się spodziewać po takim terminarzu. Z Węgrami w ciemno wziąłbym remis, zwłaszcza na wyjeździe, Andora to dobrze i solidnie zdobyte trzy punkty, a z Anglikami wyszliśmy na bój i nie było się czego wstydzić. Ważne, że te cięższe mecze mamy za sobą i zaczniemy gromadzić punkty z czasem. Moja krytyka jednak nie spadnie na Portugalczyka, tylko na kibiców, media oraz dziennikarzy.

Bardzo śmieszyła mnie jedna okładka pewnego popularnego magazynu sportowego, którego tytuł sugerował, że Polacy powinni zrobić więcej w meczu z Andorą. Wygraliśmy 3:0, totalnie ich zdominowaliśmy. Jasne, że mogliśmy i powinniśmy wygrać wyżej, ale chyba nigdy nie widziałem żeby media narzekały na zwycięstwo. 3:0 wygrywała z nimi Francja na eliminacjach do Euro 2020 i jakoś wtedy nikt nie miał pretensji, że Mistrz Świata wygrał „tylko” 3:0, ze słabszym rywalem z grupy. Wiele kontrowersji jest w tym drugim meczu grupowym, bo również przyczepiono się o wystawienie Roberta w meczu „tak niskiej wagi”.

Lewandowski to przede wszystkim napastnik, który chce strzelać bramki, chce pomagać drużynie i bić kolejne rekordy. Czemu w starciu ze słabszym rywalem miałby nie grać, skoro chce? Inne reprezentacje wystawiają swoich najlepszych zawodników, przeciwko słabszym nacjom i jakoś nikt nie narzekał. To, że naszemu napastnikowi przydarzyła się kontuzja, to czysty przypadek i wiedział o tym, kiedy wychodzi na murawę, on zawsze o tym wie.

Paulo Sousa – słowa na otrzeźwienie

Sousa może i nie jest trenerem idealnym, ale jaki menadżer z zespołu, który grał „Brzęczytakę” przez półtora roku, zrobi nagle maszynę, która rozjedzie grupę z Anglią, Węgrami, czy Albanią. Mamy mentalność mistrzów, czujemy że wszystko nam się należy i że finał na Euro byłby czymś normalnym, a wcale tak nie jest. Denerwują mnie również dziennikarze, którzy pastwią się i wylewają kubeł pomyj na nowego selekcjonera, przez to że oni pierwsi nie dowiedzieli się o tym, kto zastąpi Brzęczka w kadrze. Oceniali go już po spotkaniu z Węgrami, wymagają od niego niemożliwego. Jest to po prostu śmieszne.

Powinniśmy się obudzić, dać czas Paulo Sousie oraz zawodnikom, którzy powinni znaleźć optymalny system gry, uczyć się go i wygrywać. Prowadzenie kadry to nie jest zupka instant, która zrobi się szybko i będzie smaczna, oj nie to wymaga czasu. Dlatego ten czas im dajmy, niech Sousa chwilę popracuje bo jeżeli tego nie zrobimy znów będziemy musieli zaczynać od nowa. Polska to największy kraj prawie -zwycięzców, którzy myślą że wszystko im się należy – i są w błędzie.

Oceń tekst

Kliknij gwiazdkę aby dodać ocenę!

Średnia ocena 5 / 5. Liczba głosów: 5

Oceń tekst jako pierwszy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *