Empatia jest zdolnością do tworzenia mentalnego i emocjonalnego faksymile (dokładnej kopii) drugiej osoby. [1] Jej brak jest cechą charakterystyczną dla psychopaty. Zatem współczucie i troska jest umiejętnością, czy właściwością naszego obcowanie między sobą?
Współczucie bliskiego otoczenia
Niepodważalnie – plotki i ploteczki kultywowane w gronie najbliższych nam osób, to świetna odskocznia od wszelakich życiowych niedogodnień. Przychodzi jednak taki czas, w którym patowe sytuacje, wpisane w przeżywanie obecnego czasu, rodzą tuzin negatywnych emocji. Przywołują potrzebę wyżalenia się i spuszczenia tony rozpaczy na barki naszego przyjaciela. Głęboka wiara w sympatię ów bliskiej nam osoby automatycznie przekonuje nas o zaistnieniu empatii w stosunku do nas. Lamentując nad nieszczęśliwym losem domagamy się współczucia i zagrania naszej roli. Zadaniem słuchacza jest wejście w nasze buty i poczucie choć po części bólu, którego aktualnie doświadczamy. Pragniemy, by swoimi oczami zobaczył nasze cierpienie, a być może znajdzie jakiekolwiek rozwiązanie dla sytuacji. Może też zwyczajnie pogłaszcze nas po głowie, dodając: „To straszne! Bardzo Ci współczuję! Na pewno wszystko dobrze się skończy!”.
REKLAMAMotywacja zamiast głaskania po główce
Istnieją słuchacze, którzy nie są skorzy do współczucia. Wysłuchają, przetrawią, ale nie pogłaskają po główce, tylko jeszcze skarcą i pretensjonalnie skwitują: „Weź się w garść! Płacz niczego nie zmieni”. Oczywiście, łzy nie są środkiem naprawy sytuacji, ale pełnią niezwykle ważną rolę w oczyszczaniu głowy z utrapień. Czasem trzeba uronić kilka, a może nawet całe litry słonych wodospadów, aby zrobiło nam się lżej. To czy w danym momencie potrzeba nam motywatora lub głaskacza, zależne jest od nas i samej sytuacji. Natomiast czasem fajnie zaszlochać w czyjeś ramię, zamiast oberwać wiadrem zimnej wody.
Empatia dla fałszywych autorytetów
Psychologowie oraz wszyscy inni specjaliści, naukowo zajmujący się zagadnieniem empatii, łączą ją z sympatią. Tak z mojego, prostego oglądu na sprawę, ktoś musi czuć sympatię do drugiego człowieka, by wykazywać empatię. Zdawać się może, iż to o głębsze uczucie tutaj chodzi. Natomiast zdarza się nam przecież współczuć osobie, której praktycznie wcale nie znamy. Dzielimy ból z kreowaną w mediach parą po rozstaniu. Okazujemy litość wobec aktualnej władzy i ich upokorzenia w mediach publicznych. Współczujemy, bo czujemy wyimaginowaną więź między nami, a tymi osobami. Wyimaginowaną, bo w rzeczywistości niewiele nas z nimi łączy. Często tak bardzo skupiamy naszą empatię na odległym horyzoncie, że nie starcza nam jej na to, co istotne i bliższe niż nam się wydaje. Ściąga nas, jak magnes, fałszywy autorytet.
Empatia czy obłuda
Dla wielu empatia staje się wytłumaczeniem działań: „Zrobiłem to z empatii do ciebie”. Tak mogliby tłumaczyć się niektórzy ludzie u władzy, aczkolwiek byłoby to kompletną bzdurą. Odbierają nam możliwość decyzji, gdyż tak bardzo nam współczują, a współczują, ponieważ czują do nas niewyobrażalną sympatię? Decydowanie dla „dobra ogółu” zamienia się z grania innych roli[2] we wchodzenia w nasze kompetencje oraz sugerowanie, że sami nie jesteśmy zdolni. To właśnie takiej sytuacji powinno nam się współczuć.
Empatia bez obsesji
Życie w społeczeństwie bez wykształconej empatii jest bestialstwem. Tym bardziej, kiedy sami domagamy się uwagi innych, pragniemy współczucia całego świata. Sami jednak nie potrafimy dać o od siebie za grosza miłosierdzia. Wysławiamy święte słowa, a poza murami kościoła plujemy wszystkim w twarz. Do tych potrzebujących pomocy odwracam się napięcie plecami. Nie chodzi o to, żeby zadręczać kogoś jego własnym kryzysem sytuacyjnym, ale o to, by okazać mu troszkę współczucia, mnóstwo miłości i zrozumienia. Chodzi o zwykłą, prostą, nieobsesyjną empatię.
[1] Robert D. Hare Psychopaci są wśród nas
[2] E. Jagielska