Pomimo tego, że rok 2020 jest jednym z najdziwniejszych czasów w historii, w polskim sporcie wyglądało to znakomicie. To był rok polskiego sportu. Więcej wygrać byłoby ciężko, a polscy sportowcy pokazali światu, że trzeba się nas bać. Rok dobiega końca, ale zaskoczyć mogą nas jeszcze polscy skoczkowie narciarscy, ale to dopiero później, skupmy się na teraźniejszości. Aż by się chciało powiedzieć POLSKA GÓRĄ!
REKLAMATo był rok polskiego napastnika – Roberta Lewandowskiego
Ciężko opisać co zrobił Robert Lewandowski, bo w piłce nożnej w tym roku osiągnął wszystko. Mistrzostwo Niemiec, Puchar Niemiec, Superpuchar Niemiec, Superpuchar UEFA, trofeum Ligi Mistrzów – to tylko tytuły drużynowe. Nagrody indywidulane to król strzelców we wszystkich rozgrywkach – Liga Mistrzów, Bundesliga i Puchar Niemiec, co poskutkowało tytułem piłkarza roku w Niemczech i najważniejszym wyróżnieniem Lewandowskiego w całej jego karierze – Najlepszy zawodnik w Europie. Gdyby France Football nie odwołało swojej gali, to Złota Piłka byłaby prawie pewna dla polskiego napastnika. A pomyśleć, że Lewy został wyrzucony z Legii Warszawa.
Początki bywają trudne
Kariera Lewandowskiego nie miała zbyt dobrego początku. Po wyrzuceniu ze stołecznego klubu, przez to że Robert większość czasu miał kontuzję, musiał znaleźć nowy klub. Po Polaka zgłosił się Znicz Pruszków, grający w II lidze polskiej. To był awans dla napastnika, bo rezerwy Legii rozgrywały swoje mecze szczebel niżej. To było lato 2006 roku, a Lewandowski w Pruszkowie zarabiał zaledwie tysiąc z kawałkiem. W ciągu dwóch sezonów Lewandowski trafił do siatki 37 razy, a po napastnika zgłosił się Lech Poznań. Robert lepszego miejsca do rozwinięcia skrzydeł nie mógł znaleźć. Król strzelców, odkrycie sezonu, Puchar, Superpuchar i Mistrz Polski – gen zwycięzcy był w nim od początku.
Dwa sezony wystarczyły Robertowi Lewandowskiemu, aby przenieść się za granice, do Borussi Dortmund. Z Polski przyjechał, a lepiej przedstawić się nie mógł – w meczu z Schalke 04, czyli w tzw. Derbach Zagłebia Ruhry, pokonał Manuela Neuer’a, a worek z bramkami rozwiązał się na dobre. Słynne trio z Borussi, czyli Piszczek, Błaszczykowski i Lewandowski na długo pozostali na ustach fanów BVB, a napastnik budował swoje imię w Europie. Najbardziej zapadł im w pamięć mecz w półfinale Ligi Mistrzów, przeciwko Realowi Madryt. W pierwszym meczu skończyło się wynikiem 4:1 dla gospodarzy, a wszystkie gole strzelił Lewandowski! Borussia przerwała wtedy hegemonie Bayernu i w końcu stawiła im czoła. Bayern jednak znany z tego, że lubi podbierać zawodników swojemu rywalowi, skorzystał z tego, że Lewemu kończył się kontrakt.
Najlepszy napastnik na świecie
W 2014 roku Lewandowski został bohaterem jednego z najgłośniejszych transferów w Bundeslidze. Bayern zrobił interes życia ściagając Polaka za darmo, a BVB mogło jedynie rwać sobie włosy z głowy, że nie sprzedali go wcześniej. Robert do Bayernu przyszedł jako król strzelców i był idealnym lekiem na bolączke Bawarczyków, którym była rażąca nieskuteczność. Od tego czasu, Lewandowski w Bawarii spędził sześć lat, a sześć lat w Bayernie było owocne. Sześć mistrzostwami kraju, trzy puchary kraju i pięciokrotne wygraniu wyścigu o złotego buta. Takie momenty jak pięć bramek po wejściu z ławki w meczu z Wolfsburgiem przejdą do historii, a Bayern Monachium zapłacze jeszcze za Lewandowskim.
Gdyby gala Złotej Piłki nie była odwołana, oj co to mógłby być za sezon.
Bartosz Zmarzlik
W 2019 roku Bartosz Zmarzlik zrobił coś czego nie spodziewała się cała żużlowa Polska. Wychowanek Stali Gorzów wywalczył tytuł indywidualnego mistrza świata. Taka sztuka udała się tylko dwóm Polakom – Jerzemu Szczakielowi i Tomaszowi Gollobowi. Mało tego wymienionej dwójce nie udało się obronić swojego tytułu, a Bartkowi już tak. Wygrał mistrzostwo świata w dziesiąta rocznicę otrzymania swojej licencji żużlowej – jak ten czas szybko leci!
Naturalny talent
Bartek Zmarzlik od początku się wyróżniał. Swoją karierę rozpoczął w 2010 roku, w drużynie Stali Gorzów, gdzie w swoim debiucie już zdobywał złote medale. Licznik zatrzymał się na ośmiu złotych medalach i jednym srebrnym w młodzieżowych rozgrywkach. To był dopiero początek sukcesów Polaka, który wywalczył również indywidualnego mistrza Wielkopolski. Jego debiut w lidze miał miejsce w kwietniu 2011 roku, gdzie zdobył zaledwie cztery punkty. W tym samym sezonie, szesnastolatek zdobył łącznie 51 punktów w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Zmarzlik tym samym ustanowił nowy rekord, bo nikogo takiego w Polsce nie było. Rok później występował już w polskiej Ekstralidze, w szwedzkiej Allsvenskan i był także w szerokiej kadrze drużyny Holsted Speedway-Klub, ale w tej ostatniej nie wystąpił.
Później dla Bartka zaczął się cykl Grand Prix. W swoich pierwszych zawodach wystąpił dzięki dzikiej karcie, a zawody miały miejsce, no jakżeby inaczej, w Gorzowie Wielkopolskim! Polak zajął trzecie miejsce, co oznaczało podium w swoim pierwszym Grand Prix,a zrobił to w wieku 17 lat, a dwa lata później wygrał te zawody! Oczywiście młodszych zwycięzców nie było. Bartek po drodze miał jeszcze swoje przygody w Anglii, Danii i Szwecji, ale bez większych sukcesów. Największe sukcesy odnosił dla kraju, indywidualnie, bądź drużynowo. Dwukrotnie zdobywał Drużynowe Mistrzostwo Polski w 2014 roku oraz w 2016 roku z drużyną Stali. Dzięki swoim sukcesom w 2019 roku, Bartosz Zmarzlik na początku tego roku został wybrany na Najlepszego Sportowca 2019 roku w Plebiscycie Przeglądu Sportowego, pokonując m.in. Roberta Lewandowskiego! Był kolejnym sportowcem, który udowodnił, że to był rok polskiego żużla.
Czy Bartosz jest w stanie zdobyć jeszcze jedno mistrzostwo świata?
To był rok polskiego tenisa – Iga Świątek
Jak to jest mieć 19 lat i osiągnąć coś na co w danym sporcie pracuje się cała karierę? Iga Świątek na pewno zna na to odpowiedź! Z pewnością każdemu Polakowi obiło się o uszy to, że pewna Polka wygrała French Open albo inaczej Wielkiego Szlema. Iga jest najmłodszą zawodniczką, która tego dokonała, a o tym że jest jedyną reprezentantką naszego kraju, która to zrobiła nie trzeba wspominać. Myślę, że nazywanie jej następczynią Agnieszki Radwańskiej, jest bardziej obelgą aniżeli pochwałą.
Iga urodziła się 31 maja 2001 roku w Warszawie. Tenis ziemny wybrała, ponieważ jej siostra Agata zrezygnowała z pływania i wybrała tą dyscyplinę (pani Agato dziękujemy!).
Agata była bardzo sumienna. Na treningach pracowała jak maszyna. Iga, choć młodsza i słabsza fizycznie, i tak chciała pokonać siostrę. Potrzebowała jednak czasu, ale miała talent, ten dar, o którym wspominali trenerzy. Była też zadziorna, odrzucała schematy.
– tak swoją córkę opisał Tomasz Świątek na początku jej kariery.
Warszawski diament
Iga mieszkająca w Warszawie wyróżniała się już od początku. Grała w Warszawiance, Meri i Legii i tak powolutku wspinała się coraz wyżej. Już jako trzynastolatka wygrała na kotrach Legii mistrzostwa Polski, we wszystkich kategoriach, choć była o rok młodsza od całej stawki. Później nie było tak kolorowo, Polka doznała kontuzji stawu skokowego, przez który opuściła prawie cały sezon. Jednak Iga to silna dziewczyna, chciała sobie udowodnić, że jest w stanie wrócić na kort i to w wielkim stylu. Po powrocie, a dokładnie w 2018 roku triumfowała w juniorskim Wimbledonie. Po wygraniu tego turnieju Swiątek była gotowa na rozpoczęcie kariery seniorskiej. Większość tenisistek na tym etapie kończy kariery, po prostu przepada, przez kontuzje, brak pieniędzy, czy brak umiejętności, ale Iga nie należała do tego grona.
Rok temu w Australian Open dotarła do drugiej rundy, a we French Open do 1/8 finału, co jak na debiut, było doskonałym wynikiem. Po tym przyszedł jeszcze jeden wielki turniej, a właściwie test. Po tym jak Iga zdała maturę, jest już zawodową tenisistką na pełen etat. Gdy zapyta się tenisistkę co dalej, odpowiada: zwycięstwa. Australian Open, Wimbledon, US Open, French Open, a to wszystko chciałaby ukoronować złotym medalem na Igrzyskach Olimpijskich. Iga ma ambicje, jest młoda i utalentowana – jeżeli nie kontuzje, to co ją może zatrzymać? Raczej nic bo to był rok polskiego tenisa i trzeba to kontynuować.
Co Iga wygra następne?
To był rok polskiego wojownika – Jan Błachowicz
Listę zasłużonych Polaków w 2020 zamykamy pięściarzem, a dokładnie mistrzem UFC w wadze półciężkiej. Cieszyński Książę, bo tak nazywają Jana Błachowicza, jest znany ze swojego stylu walki, którym jest tajski boks połączony z brazylijskim jiu-jitsu. O pas mistrza UFC zawalczył niedawno i pokonał Dominicka Reyesa przez techniczny nokaut, a teraz może cieszyć się pasem.
Jednak jego droga na szczyt nie była usłana różami. Zaczynało się z kumplem z Cieszyna, Michałem „Metą” Mankowiczem na… gumolicie. Jak sam Błachowicz skomentował: Takie były początki. Bez sprzętu, bez maty, ale z wielkimi marzeniami. Swoją karierę w sztukach walki zaczął od porażki na gali w Poznaniu, z Marcinem Krzysztofiakiem. Potem Błachowicza czekały eliminacje do KSW we Wrocławiu. Tam Janek wygrał trzy pojedynki, dzięki czemu mógł zawalczyć na KSW 8, gdzie niespodziewanie przegrał z Andre Fyeetem, przez kimurę już w pierwszej rundzie. Niespodziewaną z tego powodu, że Fyeetem miał dosyć niechlubny rekord (3-9). Pomimo tego, właściciele KSW zdecydowali się Błachowicza zostawić, a ten odpłacił im się na kolejnej gali zwycięstwem w turnieju do 93 kilogramów.
Cieszyński bohater
Triumf z dziewiątej odsłony Konfrontacji Sztuk Walki został doceniony przez duet Lewandowski i Kawulski. Już na KSW 10 Błachowicz wystąpił w jednej z walk wieczoru i w świetnym stylu poddał Chorwata Maro Peraka. Kariera Błachowicza wciąż nabierała tempa, a podczas KSW 13 wziął on ponownie udział w turnieju KSW do 93 kilogramów. W Katowickim spodku pokonał on Julio Cezara de Limę, przez efektowny nokaut i Wojciecha Orłowskiego przez poddanie. W finale pokonał Daniela Taberę, któremu uległ sam Mamed Chalidow. Przez ten prestiż i serie zwycięstw występował już tylko w głównych walkach. Na 15 imprezie jego pogromcą okazał się Rameau Thierry Sokoudjou, który tak skutecznie kopał Polaka w kolano, że ten w drugiej rundzie nie był w stanie kontynuować walki. Po tej walce były pytania czy Błachowicz będzie jeszcze kontynuował karierę, to przez kontuzje, to przez pieniądze, ale Janek nie chciał kazać czekać.
Do rewanżu z Kameruńczykiem Błachowicz przygotował się o wiele lepiej i po trzech rundach zdominował “Afrykańskiego Zabójcę” na KSW 17. Zdobył pas mistrza polskiej federacji w wadze półciężkiej. Błachowicz następnie kontynuował passę wygranych i w Konfrontacji Sztuk Walki osiągnął status gwiazdy, przez co wystąpił m.in. w walce wieczoru KSW 22 z Goranem Reljiciem. Ten występ cieszynianina na warszawskim Torwarze, w marcu 2013 roku, był jego ostatnim akcentem w KSW. Po długiej rekonwalescencji i operacji, 31-latek spełnił swoje marzenie i podpisał kontrakt z UFC. W przeciwieństwie do swojego debiutu w KSW, Błachowicz wygrał z Ilirem Latifim, a włodarze federacji byli tak zadowoleni, że umieścili Polaka w jednej z walk wieczoru. To był rok polskiego wojownika.
Padłeś? Powstań!
Jednak jak się miało okazać był to kolejny dołek w karierze Cieszyńskiego Księcia. Bilans 18-3 szybko zamienił się w 19-7, a właściciele federacji UFC zastanawiali się czy jest sens jeszcze trzymać Błachowicza. Jego kariera wisiała na włosku, ale wydaje mi się, że Janek lubi być pod presją i to na niego dobrze działa. Tak jak szybko z 18-3 zrobiło się 19-7, tak siedem walk z ośmiu wygrał, co kwalifikowało go do walki o mistrzowski pas. Gala w Abu Zabi była najważniejszym momentem w karierze Polaka, który przez techniczny nokaut pokonał Dominicka Reyesa. Pierwszy polski zawodnik, który wygrał pas UFC, coś niesamowitego. Pomimo wielu niepowodzeń i krętych dróg na drodze Błachowicza, ten podniósł się wielokrotnie i pokazał wszystkim, że potrafi. Potrafi i to jak!
Który sportowiec według was powinien zostać nagrodzony tytułem Sportowca Roku? Wybór jest ciężki bo to był rok polskiego sportu!