Alkohol zatopił moje marzenia o karierze

Alkohol zatopił moje marzenia o karierze

SPORT
Przeczytasz w: 7 minuty
4.9
(10)

Życie piłkarza często kojarzy się z ciężką pracą, wytrwałością i wynikami. W niektórych jednak przypadkach ważniejszy jest alkohol lub inne używki. Piłkarz skupia się bardziej na butelce trunku, hazardzie, czy nawet narkotykach. Zarówno w polskim jak i zagranicznym piłkarskim półświatku, są historie, które opowiadane przestrzegają przed alkoholem. Dzisiaj trójka z Polski, która napisała nawet książki na ten temat.

Dawid Janczyk i alkohol

REKLAMA

„Budzę się, z trudem otwieram oczy… Jest ciemno, więc to chyba noc. Dopiero po chwili dociera do mnie, że to żaluzje są zasłonięte. I zaczyna się moja golgota. W ustach brak śliny, kapeć straszny. Boli mnie całe ciało – brzuch, kończyny, nawet opuszki palców. W głowie tylko jedna myśl: napić się! Jak wejdzie w krew, od razu będzie lepiej. Nie mam siły zwlec się z łóżka. Wyciągam rękę i szukam po omacku. Wcześniej, wiedząc, że w końcu będę tak słaby, że nie dam rady się podnieść, ustawiałem sobie przy łóżku kilka butelek. Jak była kasa, to łychę, jak nie, to tanią wódę.

Brzęk szkła, kiedy po omacku szukam choćby sety. Nie ma, wszystkie flaszki puste! W panice wstaję ostatkiem sił. Opierając się o ścianę, dochodzę do szafki, w której mam rezerwę rezerwy, butelkę na czarną godzinę. Dominika wyczaiła czy nie? Uff, nie tym razem! Szybki łyk, drugi, trzeci. Cofka, niedobrze mi. Do łazienki. Oczy wychodzą z orbit, męczę się strasznie. Wreszcie wycieram usta i wracam do szafki. Pociągam kolejny łyk. Ten już się chyba przyjmie… Chwila niepewności. Znowu zwrócę czy nie… Jest dobrze! Żyjemy! I balet zaczyna się od nowa.” – pisze Dawid Janczyk w książce “Moja Spowiedź”

Tak zaczynała się książka Dawida Janczyka. Jednak najbardziej znany w Polsce przykład tego jak nie robić kariery piłkarskiej. Wychowanek Sandecji Nowy Sącz rozegrał świetne Mistrzostwa Świata do lat 20 w 2007 roku. 3 bramki oraz wyjście z grupy w tamtych czasach było naprawdę czymś. Po MŚ Dawid miał oferty z Atletico oraz Interu. Przyrównywany do Sergio Agüero, był gorącym towarem w Polsce. Z Legii dołączył za 4.2 miliona euro do CSKA Moskwy, zostając tym samym najdroższym transferem w polskiej lidze. Miało to być tylko preludium do świetnej kariery Dawida.

Reklama: Bon do Decathlon dla Ciebie!
Gol na 0:1 w meczu z USA

Rosyjski sen

Niestety Rosja, a także panujący tam alkohol okazały się przekleństwem. W drużynie ówczesnego mistrza Rosji nie grał za dużo i często był wypożyczany – belgijskie Lokeren, Berschoot, Korona Kielce na końcu ukraińskie PFK Oleksandria. Na wypożyczeniu w Lokeren spisywał się dobrze trafiając do siatki pięciokrotnie w trzynastu spotkaniach. Później była już równia pochyła. Przechodząc do CSKA Dawid miał już lekki problem z alkoholem. Najbardziej tłumaczył to sobie samotnością – w Rosji nie miał żadnych kolegów. Miloš Krasić był jego jedynym kolegą, który i tak był daleko od zrozumienia i pomocy w tym co Dawid ma teraz w głowie.

Pewnego dnia doszło do sytuacji gdy zarząd CSKA nie zapłacił Dawidowi pensji przez różnice zdań i zachowania napastnika. Następnie wrócił do Polski, do Piasta Gliwice strzelił jedynie dwie bramki w spotkaniu z GKS Bełchatów w 1/8 finału Pucharu Polski. Zaś w Ekstraklasie wystąpił 3 razy. Poszedł po pomoc do Sandecji, swojego macierzystego klubu. Początek znowu był dobry, dwie bramki w dwóch pierwszych meczach, a potem – odcina. Dawid nie mógł się rozstać z butelką, pomimo starań jego żony i posiadania dwójki dzieci.

Niedaleka przeszłość

We wrześniu 2018 roku Janczyk wydał książkę pt. „Moja spowiedź”, która miała być przestrogą dla młodych piłkarzy. Tłumaczy tam, co się działo gdy pił alkohol i tą książką otwiera nowy rozdział w swoim życiu – chcę walczyć o siebie. Wędrówka po takich klubach jak KTS Weszło, Odra Wodzisław, FC Blaubeuren, MKS Ciechanów. Zawsze ten sam powód rozwiązania kontraktu – alkohol. Obecnie Dawid znajduje się w klubie LZS Piotrówka, które występuje w IV lidze opolskiej. Sam prezes skomentował tak przyjście zawodnika:

„Dawid Janczyk z nami zostaje. Na jak długo? Zobaczymy, czas pokaże, ale oby jak najdłużej.” – Ireneusz Strychacz, prezes LZS Piotrówka

Dawid w LZS Piotrówka

Ja Dawidowi życzę tego, żeby w końcu pokonał wroga i dalej walczył o siebie. Ta historia na pewno będzie używana „ku przestrodze”.

Andrzej Iwan

4-krotny mistrz Polski, 29-krotny reprezentant Polski, legenda Wisły Kraków i… człowiek, który lubi sobie wypić. Takie określenia mogą padać w stronę Andrzeja Iwana, który grał na pozycji napastnika w latach 80. Swoje problemy przedstawił w książce pt. „Spalony”. Opowiada o swoich uzależnieniach, hazardzie i alkoholu, a także o próbach samobójczych. Historia widziana z oczu gwiazdy piłki nożnej w czasach komuny.

Alkohol u Andrzeja Iwana
Andrzej Iwan w barwach narodowych

W tym przypadku nie było to spowodowane samotnością, czy czymkolwiek. Poniżej fragment wywiadu z Andrzejem Iwanem, ze strony sporteuro.pl:

Miał Pan taki moment, kiedy zorientował się, że sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli?

„Tak, bardzo szybko. Pierwsza taka myśl pojawiła się, kiedy straciłem świadomość. Nawet lekarze przekonywali mnie, że skoro upijam się do nieprzytomności, to może coś być nie tak. Miałem wówczas 18 lat, byłem pewniakiem w podstawowej „jedenastce”. W głowie zaczęła szumieć sława. Duże pieniądze w kieszeni. Tak się spiłem, że na osiedlu coś nawywijałem i straciłem przytomność. Przyniesiono mnie do domu, a na drugi dzień przyjechało pogotowie, bo fatalnie się czułem i nie mogłem oddychać. Już wtedy doszedłem do wniosku, że może być jakiś problem.

Natomiast pewny tego, że jestem uzależniony, byłem, gdy sięgnąłem po tzw. „klina”, czyli kaca postanowiłem zapić wódką. Kiedy byłem młody, bardzo chorowałem po alkoholu. Bóle głowy i żołądka, wymioty. Przeżywałem katusze. Do tej pory nawet nie przychodziło mi na myśl, aby następnego dnia sięgać po coś procentowego. Na samo słowo „wódka” robiło mi się niedobrze. W którymś momencie ktoś jednak namówił mnie, żebym spróbował wyleczyć się tym, na co chorowałem. Sposób okazał się skuteczny. I jak już spróbowałem, to coraz częściej tak robiłem.”

“Przygoda” w szpitalu

Medalista MŚ z 1982 przez osłabiony organizm częściej miał kontuzje, które jednak nie przeszkadzało mu w grze w piłkę. Jednak Iwan nigdy się nie zatrzymywał i dawał z siebie maksa. W 2016 roku wskutek tego, że pomieszał alkohol z lekami trafił do szpitala w ciężkim stanie. Lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej, po 6 dniach były zawodnik Wisły wybudził się i wszystko było w porządku. To jedna z wielu historii Andrzeja Iwana, który jak sam mówi – nie dba o swoje zdrowie w ogóle.

Iwan po zakończeniu kariery pracował jako trener młodzieży i asystent trenera Wisły Kraków. Pełnił również rolę eksperta piłkarskiego i komentatora. Obecnie jest dyrektorem klubu Wieczysta Kraków, w którym gra jego syn – Bartosz Iwan!

Dyrektor klubu Wieczysta Kraków – Andrzej Iwan!

Ulubiony alkohol Grzegorza Króla

„Przegrałem karierę, chcę wygrać życie.”. Tak brzmi maksyma Grzegorza Króla, którą przedstawił w swojej książce „Przegrany”. Były napastnik m.in. Lechii Gdańsk swojego upadku nie zaczął od butelki, tylko od kasyna.

„Początki były w formie zabawy. Na początku nie przegrywałem wielkich sum. Bałem się postawić nawet 50 zł, bo mówiłem sobie, że to duże pieniądze. Przychodziłem raz na miesiąc, przegrywałem te 50 zł – potem już 100 zł – i wracałem do domu. Ale to szybko wciągało. Spodobał mi się ten mechanizm i coraz częściej grałem. Stawki rosły, ja tego nie zauważałem. Przychodziły też czasami super zwycięstwa, bo bez nich nie szedłbyś do kasyna z naiwnym myśleniem, że się obłowisz.”

Po przygodach w kasynie zawodnik chciał zapomnieć o tym ile przegrał i uciekł w alkohol:

„Po tych wszystkich porażkach w kasynie. Myślałem: “Co teraz zrobić?! Jak w ogóle zapomnieć, że tyle głupich rzeczy się wydarzyło?!”. Już się nie myślało, jak odzyskać te pieniądze, tylko chciało się o tym po prostu zapomnieć. Alkohol miał w tym pomóc. Im dłużej się zastanawiałem, tym bardziej problem się pogłębiał. Piłem coraz więcej i więcej. Zacząłem w miarę panować nad sytuacją dopiero wtedy, gdy mniej więcej trzy lata temu trafiłem do ośrodka leczenia uzależnień.”

Grzegorz Król i alkohol
Grzegorz Król w Amice Wronki

“Zawodowiec”

Pomimo tych przygód Grzegorz wykonywał swój zawód. Dopóki był w sztosie ograniczał się przed treningami i meczami – po tym dawał w palnik. Później po terapii w ośrodku uznał, że napisze swoją książkę jako kolejny przykład jak nie robić kariery piłkarskiej, jako ostrzeżenie dla młodych piłkarzy. Piłkarz był najbardziej znany z występów w Amice Wronki, gdzie w ataku grał pierwsze skrzypce. Trzykrotny zdobywca Pucharu Polski później pojawiał się w takich klubach jak Lech Poznań, Szczakowianka Jaworzno, Polonia Warszawa, Lechia Gdańsk, czy First Vienna FC 1894. Pojawiał to dobre słowo – o ile w Szczakowiance czy GKS Bełchatów jeszcze były utrzymywane pozory, to później już nie było tak samo.

W Lechii jak i w Viennie nie było nawet debiutu. Następnie po powrocie do Polski dołączył do Kmity Zabierzów (II liga), gdzie zdobył trzy bramki w szesnastu spotkaniach. Zakończył karierę mając 32 lata w Starcie Otwock. Dlaczego tak wcześnie i dlaczego we wcześniejszych klubach nie wychodziło? Słynący z hulaszczego trybu życia napastnik po prostu w pewnym momencie sezonu znikał i nie wracał. Tak było w Polonii i Kmicie Zabierzów. Gdy odchodził to ze skandalem – to jazda po pijaku, czy skłonności do przegrywania pieniędzy w kasynie.

Okładka książki Grzegorza Króla

Dzisiaj jest pan w stanie stwierdzić, że Grzegorz Król to jeden z największych niespełnionych talentów polskiego futbolu?

– Pewnie tak jest, ale ciężko mi też ocenić, bo za moich czasów, żeby kopnąć piłkę, powiedzmy, w ekstraklasie, to trzeba było mieć inną mentalność i być lepszym niż teraz. Trudniej to było po prostu osiągnąć. Obecnie ktoś, kto trzy razy dobrze poda i ma asystę, jest brany pod uwagę do kadry Polski. Ale z drugiej strony, jeżeli ktoś nazywał cię następcą Włodzimierza Lubańskiego, to coś w tym musiało być. Dziś dochodzę do wniosku, że jedną z najważniejszych cech w sporcie jest silny charakter.

A gdybyś mógł cofnąć czas i zmienić jedną rzecz?

Dawid Janczyk: Nigdy nie wziąłbym wódki do ust, chciałbym nie pić. Każdemu tego życzę. Muszę mieć bat nad sobą, nie mogę mieć nawet minuty dla siebie, czasu na analizowanie. Jestem w czyśćcu, otwieram się na świat tą książką. Nie lubiłem pić, ale to było silniejsze ode mnie. Powody do wypicia znajdowałem zawsze i wszędzie, na każdym zakręcie życia – napić się i wyluzować. Nigdy nikomu nie zrobiłem krzywdy, zawsze byłem w porządku, ale kiedy wychodziłem z szatni do głowy od razu wlatywały głupie myśli. Nigdy nie skończyło się na jednym, dwóch piwach.

Uciekłem spod kosy i nadal nie jestem ostrożny. Nie boję się konsekwencji. Czasami nie mam już ochoty kopać się z życiem. Tajemnicza siła wciąga pod ziemię, bo tam jest chyba piekło – mówi Andrzej Iwan.

Jak widać w tej materii są dwie szkoły – żal i obojętność. Życzę każdemu z tych panów pokonania nałogu i wsparcia rodziny. Teraz to powinno być dla nich najważniejsze.

Oceń tekst

Kliknij gwiazdkę aby dodać ocenę!

Średnia ocena 4.9 / 5. Liczba głosów: 10

Oceń tekst jako pierwszy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *