Epidemia koronawirusa sparaliżowała nasze życie. Świat się zatrzymał, gospodarka stanęła. Dziś wszystko wraca do normy. Powraca również PKO Ekstraklasa. Brak rozgrywek piłkarskich w Polsce odczuli nie tylko kibice, ale również i przedsiębiorcy. Wszyscy liczą na jak najszybsze, całkowite odmrożenie gospodarki i powrót do normalności.
REKLAMASpragnieni kibice
19 czerwca kibice będą mogli ponownie wejść na stadiony PKO Ekstraklasa. Wraz z fanami wróci doping, którego piłkarzom tak bardzo brakuje. Patrząc na ilość oglądających transmisje w telewizji oraz zainteresowaniu kibiców można być pewnym, że ze sprzedażą wejściówek kluby nie będą miały najmniejszego problemu. Najlepszym dowodem jest postawa kibica Śląska Wrocław. Mężczyzna w czasach koronawirusa nie tylko pojechał za swoim klubem na wyjazdowy mecz z Wisłą Płock, ale również wynajął dźwig, aby obejrzeć mecz na żywo. Pomysłowy fanatyk Śląska szybko stał się gwiazdą Twittera i zyskał szacunek piłkarzy, kibiców i klubu.
Pieniądze w PKO Ekstraklasa
Z powrotu fanów na trybuny cieszą się nie tylko piłkarze, ale również właściciele klubów i biznesów z nimi współpracujących. Albowiem PKO Ekstraklasa to nie tylko duży produkt sportowy, ale również marketingowy. Księgowi oraz dyrektorzy finansowi klubów liczą straty w budżetach. Prognozują, że część z nich da się pokryć przychodami z dnia meczowego. Przedstawiciele małych gastronomii zlokalizowanych na stadionie, sklepów z pamiątkami klubowymi, przystadionowych punktów gastronomicznych a także miejscowych pubów liczą, że znów zaczną zarabiać. Dla nich dotychczasowe obostrzenia oznaczały duże kłopoty, redukcję zatrudnienia a także konieczność zamknięcia lokali.
Obecność kibiców na stadionie a co za tym idzie również większe zainteresowanie polską piłką nożną przekłada się również na największych. Odmrożenie PKO Ekstraklasy oraz innych lig piłkarskich na świecie (w czasie pandemii grała jedynie liga białoruska oraz rosyjska) ma również znaczący wpływ na bukmacherów. Ich obroty wzrosły jednak już nigdy nie odrobią strat związanych z pandemią.
– Nie uzyskamy dziesiątek milionów złotych planowanego przychodu. Obroty w Polsce spadły nam o kilkadziesiąt procent – mówił niedawno prezes STS Mateusz Juroszek w wywiadzie dla WP.
Dla tej polskiej firmy, która osiągnęła nie mały sukces na rynku sportowym i bukmacherskim nie oznacza to jeszcze kłopotów biznesowych. Jednak dochód firmy znacznie się zmniejszy. Trzeba przy tym pamiętać, że dziś STS zatrudnia w naszym kraju przeszło 1500 osób. Dla pracowników STS problemy z płynnością firmy mogłyby oznaczać utratę pracy. Na dziś władze firmy nie mają takich planów.
Super przydatny aryukuł