Jerzy Brzęczek rozpętał reprezentacyjne piekło

Jerzy Brzęczek rozpętał reprezentacyjne piekło

SPORT
Przeczytasz w: 6 minuty
5
(13)

1 sierpnia 2018 roku Jerzy Brzęczek przejął ster topiącej się reprezentacji Polski, która po nieudanych mistrzostwach świata w Rosji przypominała podziurawiony statek. Czy były trener Wisły Płock załatał dziury zostawione po Adamie Nawałce, czy tylko podtopił okręt o nazwie „PZPN”?

Początek był (chyba) niezły

Po dosyć niejasnej decyzji prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka, którą było zatrudnienie menadżera Nafciarzy Jerzego Brzęczka, trzeba było przygotować się do nowych rozgrywek – Ligi Narodów. Polska pomimo słabej gry na wielkiej imprezie znalazła się w dywizji „A”, co poskutkowało grupą z Portugalią i Włochami. Jednak zaledwie miesiąc po zatrudnieniu Brzęczek debiutował z Włochami. Nowy trener Azzurrich Roberto Mancini też jeszcze nie był obyty ze składem dzięki czemu udało się uzyskać remis 1:1. Polacy grali jak równy z równym, co zadziwiało ekspertów, którzy byli pod wrażeniem jaką selekcjoner kadry zrobił robotę przez tak krótki czas. Zaś złośliwi wytykali powołanie Jakuba Błaszczykowskiego. Albowiem pomocnik sprokurował rzut karny, który doprowadził do wyrównania w Bolonii. Wszystko dlatego, że Jerzy Brzęczek jest wujkiem Kuby.

Jerzy Brzęczek - trener polskiej kadry
Na początku nie wyglądało to najgorzej

Później miało już pójść z górki – towarzyski mecz z Irlandią i dwa grupowe starcia z Portugalią i ponownie Włochami. Nagły spadek! Z niżej notowanymi Irlandczykami remis, do którego doprowadził Mateusz Klich w 87 minucie spotkania. Dwa remisy i „niepokonana” reprezentacja, jak i ich trener, który na przetarcie zagrał bezpiecznie i… W miarę skutecznie.

REKLAMA

Liga Narodów to mało znaczący turniej, prawda?

Czarny październik – tak można było nazwać to co się działo z reprezentacją w tamtym okresie. Mecz z Portugalią przegrany 2:3, wynik w ogóle nie odzwierciedlał meczu. Polska oddała zaledwie trzy strzały celne, a Portugalia trzy razy tyle. Jedynym dobrym akcentem dla polskich kibiców był 103 występ Błaszczykowskiego ukoronowany bramką na otarcie łez. Kuba stał się wtedy rekordzistą wszech czasów pod względem liczby występów w polskiej kadrze. W kolejnym meczu Polska grała co najwyżej o utrzymanie w pierwszej dywizji. Miałem „przyjemność” być na tym meczu, a jedyne co z niego pamiętam to strach.

Strach, że w końcu Włosi trafią do siatki, a nasze Orły nie będą miały jak na to odpowiedzieć. Stało się to dopiero w doliczonym czasie gry, co nawet mnie nie zdziwiło. Spotkanie wyglądało na męczące, po meczu Robert Lewandowski mówił, że nie pasuje mu taktyka obrana przez Brzęczka – gra bez skrzydłowych w diamencie. Dopiero w drugiej połowie było widać różnice, po oskrzydleniu. Z „Kotła czarownic” wychodziłem zawiedziony, chcący więcej, skończyło się jedynie na frustracji.

Zmartwiony Jerzy Brzęcze
A mogłem dać trenerowi kilka wskazówek

Biorąc pod uwagę cały rok 2018 w wykonaniu Jerzego Brzęczka i jego drużyny – 0 zwycięstw, 3 remisy, 3 porażki i spadek do dywizji „B” (który się nie zdarzył, przez modyfikacje rozgrywek). Nie napawało to optymizmem, a za chwilę eliminacje do Euro 2020. Brzęczek musiał popracować nad tym, aby kolejne mecze przyniosły punkty. Poskutkowało?

Jerzy Brzęczek i Eliminacje do EURO

Patrząc po wynikach…coś pięknego. 8 wygranych, zaledwie jedna porażka i tylko 5 bramek straconych! 25 punktów i Polska melduje się na pierwszym miejscu w grupie. Faktycznie był to fantastyczny wynik, ale tylko na papierze. Gra kadry Brzęczka pozostawała daleka od ideału, a na mocniejszych rywali wyglądałoby to raczej miernie. W Austrii było blisko remisu, ale kilkukrotnie ratowaliśmy sytuację. Z słabo grającą Łotwą strzeliliśmy bramkę dopiero w ostatnim kwadransie meczu. Macedonia Północna na ciężkim terenie, ale wynik udało się dowieźć co było najważniejsze. Najlepszy mecz to niewątpliwie spotkanie z Izraelem, kiedy to Piątek, Grosicki, Lewandowski i Kądzior zostali strzelcami bramek.

Pierwszy wypadek przy pracy, który było widać i na boisku i na papierze zdarzył się dopiero we Słowenii. W Lublanie Polacy skapitulowali i wyjechali z wynikiem 2:0. Jan Oblak, bramkarz Słowenii po meczu z Polską tak skomentował swój występ:

Dzisiaj bardziej spociłem się udzielając wywiadów niż na boisku. Jestem najszczęśliwszy kiedy nie mam co robić i nie muszę pomagać drużynie. Cała drużyna spisała się fantastycznie.”

Jan Oblak
Jan Oblak, niespocony

Słoweniec poczuł się aż niepotrzebny, a na reakcje polskich kibiców nie trzeba było czekać długo. Jednak samo to, że zawodnik drużyny przeciwnej udzielił takiego wywiadu musiało o czymś świadczyć. Po tym meczu jednak Polacy znów zawiedli bezbramkowym remisem z Austrią i sytuacja w grupie nie wyglądała już tak kolorowo. Następnie w październiku 2018 roku Brzęczek nie wygrał ani jednego meczu, a w październiku 2019? Wygrał, ale to była formalność. Pierw „Lewandowski show” (choć nie wiem czy każdy jego mecz to nie show) trafił do siatki Łotwy trzykrotnie, a później wymęczona wygrana z Macedonią 2:0.

Jerzy Brzęczek = Wynik ponad styl

Polska wygrywała i miała dobre wyniki, ale styl pozostawiał wiele do życzenia. Widziałem to na własne oczy, kiedy 19 listopada wybrałem się do Warszawy na Stadion Narodowy. Mecz „o pietruszkę” ze Słowenią był bardziej personalny. Ten mecz miał wszystko – piękne bramki, kontrowersje, brutalne faule, krew, pot i łzy – istny rollercoaster i gratka dla neutralnych fanów! Stadion wypełniony po brzegi, ja gdzieś na górze trybun przyglądam się grze Biało-Czerwonych. Łukasz Piszczek rozgrywał wtedy ostatni mecz w kadrze, a zawsze darzyłem go wielką sympatią, więc cieszyłem się, że mogłem być na tym wydarzeniu. Przechodząc do meczu aczęło się pięknie, bo bramką Szymańskiego po rzucie rożnym. Jednak później jeszcze piękniej zagrali nasi przeciwnicy – Iličić przyjął dośrodkowanie w polu karnym, zamarkował i podał do niekrytego Matavža, który tylko mógł to skończyć.

Polska stwarzała swoje okazje i niewątpliwie było to miłe dla oka. Dominowaliśmy Słoweńców, a taki charakter cieszy, nawet w meczach kiedy to już nie ma znaczenia. Piszczek zszedł w końcówce pierwszej połowy i do szatni był wynik remisowy. Później prawdziwa bajka, marzenie! Bramka Roberta Lewandowskiego gdzie minął czterech zawodników i trafił z ostrego kąta – gratka dla oka!

W 61 minucie akcja podopiecznych Matjaž Keka i bramka wyrównująca wykończona przez Josepa Iličića. Nerwy w końcówce, mecz wchodzi w decydująca fazę ostatnich piętnastu meczów i nagle widzę przejęcie Zielińskiego w środkowej strefie boiska. Podanie do Lewandowskiego na lewe skrzydło, gdzie napastnik utrzymał się przez kilka sekund kiwając obrońców. Dośrodkowanie na drugie skrzydło, gdzie Grosicki zgrał piłkę do środka, prosto na nogę Jacka Góralskiego który huknął jak z armaty. Cały stadion w euforii, uczucie nie do opisania, choć czuję że jakby to był mecz o większą stawkę byłoby jeszcze lepiej.

Możecie sobie przypomnieć jak to wyglądało

Mocna przesada

Przyszła epidemia i piłki nożnej brak. Czekaliśmy aż do września na kolejny mecz Polaków, o EURO nawet nie wspominając. Mecz z Holandią w nowej formie Ligi Narodów miał być tym, który przypomni nam dlaczego powinniśmy się cieszyć z tego, że impreza została przełożona.

W meczu z Holandią było wiadome, że nie jesteśmy faworytem, a Jerzy Brzęczek na pewno chciał postawić na grę z kontry i przeszkadzanie Oranjes. Tylko, że my poza tym przeszkadzaniem za dużo nie robiliśmy. Klich i Zieliński zagrywali niekiedy dobrą piłkę, a Jóźwiak starał się oskrzydlać zespół, ale co to dało? Kompletnie nic. Wynik nie oddaje różnicy poziomów, Holendrzy nas dominowali, a my biegaliśmy jak dziecko w supermarkecie szukające mamy. To już nie był plan taktyczny, to wyglądało na liczenie na farta.

Gdyby nasi przeciwnicy mieli lepszy dzień, na pewno nie skończyłoby się na 1:0. Brakowało kogokolwiek, kto mógłby dać impuls drużynie. Przez ten mecz boję się co będzie z tą kadrą, jeżeli Robert Lewandowski zakończy reprezentacyjną karierę. Smutne jest takie myślenie i to jak nasza reprezentacja gra przelewa czarę goryczy. Czas się wziąć do roboty panie Brzęczek albo zawiesić przysłowiowy „krawat na kołku”. Może ktoś inny znalazłby lepsze rozwiązanie. Sami Holendrzy wypowiedzieli się o naszej grze:

“Polacy byli bardzo irytujący. Deptali, kopali i takie tam. Moim zdaniem sędzia nie zawsze dobrze się zachowywał w takich sytuacjach. Z drugiej strony, trzeba sobie z tym radzić, gdy jest się w drużynie, która gra dobrą piłkę. Myślę, że dobrze zareagowaliśmy.”

Memphis Depay

Wymowne

Kategorycznie, co można zrobić w ciągu dwóch lat? Zbudować dom, założyć jakąś restaurację, czy zrobić dobrą formę. Aczkolwiek Jerzy Brzęczek nie zrobił nic dobrego z kadrą, on ją pogorszył. Należy pamiętać, że celem tego tekstu było pokazanie tego, że kiedyś przed turniejami żaliliśmy się na formę piłkarzy, losowanie grup, czy nagłe kontuzje spowodowane głupimi zachowaniami jednostek. Teraz sami sobie rzucamy kłody pod nogi i jedyne co nas czeka to brutalne zderzenie z rzeczywistością. Stoimy na torach, a w naszą stronę zasuwa pociąg o nazwie „Europejska piłka”, chylimy się ku katastrofie i nikt nie chce tego zauważyć. Nikt nie chce tego naprawić.

Część kibiców mówiło po tym meczu: „Może byłoby lepiej jakbyśmy na te Euro nie pojechali?”. Ci, którzy powinni wierzyć zawsze. Oglądając mecz z Bośnią i Hercegowiną byłem na ognisku w przyjaznym gronie. Po bramce z rzutu karnego na korzyść gospodarzy chciało mi się wyłączyć mecz – pierwszy raz od Euro 2012. To jest w tym wszystkim najsmutniejsze.

Oceń tekst

Kliknij gwiazdkę aby dodać ocenę!

Średnia ocena 5 / 5. Liczba głosów: 13

Oceń tekst jako pierwszy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *